piątek, 11 września 2009

Leniwa niedziela

W ostatnią niedzielę wybrałam się na stadion(a właściwie to co po nim zostało). Specyfika tego miejsca jest nie do opisania. Wystarczy zrobić kilka kroków w boczną uliczkę i masz poczucie jakby właśnie jakaś nieznana siła teleportowała cię prosto do obskurniej budy w wietnamie serwującej tofu.Robisz kilka kolejnych kroków i jesteś już na Sri Lance delektując się soczewicą i plackami z mąki ryżowej i mleka kokosowego.

Tofu..trzeba przyznać- przepyszne.Wielka micha to zaledwie 10 zł, a w niej... makaron ryżowy, kiełki, orzechy, cebulka prażona i oczywiście pyszne tofu.
Dosyć dziwną "atrakcją" posiłku był...krab...prawdziwy, żywy krab uciekający po posadce niewątpliwie przed rychłą zagładą.Długo niezauważony przez obsługę.



A potem wielki międzykulturowy piknik na Pradze Północ i ormiańska przekąska.
Papryczka nadziewana ryżem i warzywami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz