WITAM!
Zniknęłam w wakacje bez pożegnania, bo myślałam, że jeszcze tu powrócę.
Wygląda jednak na to, że nie mam już potrzeby blogowania.
Blog ten powstał z potrzeby dzielenia się z wami moimi doświadczeniami wegańskimi, witariańskimi, antykonsumpcyjnymi.... jednak w międzyczasie pojawiło się miejsce, w którym wszyscy mogą się dzielić swoimi doświadczeniami na forach i dyskusjach. To miejsce to VITALMANIA do której bardzo gorąco zapraszam.
Druga sprawa to fakt, że postanowiłam "wyplątać się z sieci" w której spędzałam bardzo dużo czasu w okresie od października 2009 do lipca 2010. Teraz wolę powolnie sączyć herbatkę z cudownymi przyjaciółmi w kawiarni, chodzić na warsztaty, których mnóstwo w Warszawie...obcowanie z "żywymi tkankami" daje mi dużo więcej przyjemności i radości niż przeglądanie artykułów w internecie.
Otwieram się na ludzi, na świat. Słucham. Tańczę. Z uważnością staram się stawiać każdy krok.
Jeżeli ktoś zdążył mnie troszkę polubić przez mojego bloga- zapraszam do prawdziwego kontaktu. Jeśli będziecie kiedyś przejazdem w Warszawie- piszcie do mnie, może uda nam się umówić na spotkanie, na herbatkę, kawkę co kto lubi :)
Ściskam wszystkich serdecznie :)
Do zobaczenia!!!
Szkoda, że znikasz z sieci, ale cieszę się, że teraz czerpiesz z życia pełnymi garściami. Wszystkiego dobrego! (może się kiedyś spotkamy [przypadkiem lub nie] na warszawskich ulicach).
OdpowiedzUsuńA ja się cieszę, że odcięłaś się od internetowego świata . Pamiętam, że nawet kiedyś miałyśmy małą spinę o to :) Cieszę się strasznie, że teraz inaczej na to patrzysz. Jest tyle rzeczy, zajęć i możliwości realizacji marzeń dookoła , że wcale nie potrzeba do ich realizacji portali społecznościowych, grup dyskusyjnych i tego typu pierdół.
OdpowiedzUsuńtrzymaj się!
ja również pozdrawiam Cię serdecznie i mam nadzieję, że będziesz czerpać z życia pełnymi garściami! i może kiedyś, gdy będę w Warszawie uda nam się spotkać. aha, i trzymam kciuki za taniec, bo ja też tańczę :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie będzie więcej tekstów, no ale jeśli to cena Twojej wolności to nie marudzę. Sam jestem "no lifem", przed całkowitym zbzikowaniem ratuje mnie od czasu do czasu rower i gotowanie, ale też czas się wyrwać z matni internetu. Tylko to trudne!
OdpowiedzUsuńPozdro
Droga Weganulo!
OdpowiedzUsuńCo jakiś czas powracam na te strony aby uzyskać, dowiedzieć się co nieco, co się dzieje w warszawskim wegańskim światku. Informacje, które tu znajduję zawszę są dla mnie ciekawostką, jako, że nie sama weganką nie jestem i specjalnie w tym temacie nie rozglądam się. Jednak co jakiś czas powracam na twój blog...
Osobiście również wybieram interakcje międzyludzkie nad internetowymi - i to jest świadomy wybór! Jednak żyjemy w takich czasach gdzie technologia wtargnęła w nasze życie - chcąc nie chcąc. Wierzę szczerze, że jeszcze powrócisz na łamy tego blogu...
Serdecznie pozdrawiam :)
szkoda że ten blog się już nie rozwiha, był mi bardzo pomocny
OdpowiedzUsuń