Zabawne, że jeszcze kilka lat temu będąc wegetarianką, uważałam wegan za nieszkodliwych szaleńców :)
Podobnie będąc weganką myślałam o vita weganach. A dzisiaj...mhm.
Jakieś dwa tygodnie temu dokładniej zaczęłam się wczytywać w relacje surojadów. Powiem szczerze, że bardzo zachęcająco brzmiały zdania typu: "mam bardzo dużo energii", "wróciłem do zdrowia", "zrzuciłem 20 kilo", "stałem się spokojniejszy" itd itp.
Pomyślałam sobie, że skoro mamy pełnię polskich warzyw dostępnych za małe pieniądze to czemu by nie spróbować??? Tymbardziej, że od jakiegoś czasu często pijałam koktajle bananowo-warzywne i czułam się po nich świetnie!
Założyłam sobie (jak większość witarian na początku), że będzie to tylko 7 oczyszczających dni, a potem....zobaczymy.
Mija właśnie 10 dzień...wróciłam do domu po 10 godzinach pracy i nie mam najmniejszej ochoty bezczynnie leżeć na łóżku :) Co śmieszniejsze, zjadłam dzisiaj tylko trochę sałatki i miskę gazpacho. I nie ciągnie mnie do kuchni, żeby klasycznie coś przegryźć. Bo po co?
Ale zacznijmy od początku:
Cały poprzedni tydzień wyglądał tak:
Rano koktajl, w pracy trochę sałatki, po powrocie do domu sałatka. Jak tylko czułam głód łapałam za orzechy. Jadłam ich dosyć dużo.Myślę, że za dużo, ale okazało się, że było mi to potrzebne tylko na początek na przetrwanie. Od ok. 4 dni jem tylko kilka orzechów dziennie. Do popołudniowych sałatek wrzucałam sobie małe "grzeszki" w postaci tempehu, tofu. Miałam taką tęsknotę za jakimś "konkretem", a one mi tego dostarczały. Dwa razy zjadłam też na śniadanie kaszkę gryczaną(energia po niej jest nieporównywalnie mniejsza niż po smoothie).Nie przejmowałam się tym zbytnio ponieważ uważam, że ta dieta ma być dla mojej przyjemności, a nie dzikich męczarni. Nie czułam jakiegoś wielkiego kopa energii, po prostu normalne samopoczucie (trzeciego dnia czułam się może trochę słabo). W międzyczasie kupiłam ekologiczne warzywa (mniam mniam).
Na marginesie: Nie jestem fanką owoców. Wg. makrobiotyki mają one za dużo jin co powoduje nierównowagę w organiźmie. Obserwując dokładnie swoje ciało widzę, że po owocach jestem zdecydowanie ospała(truskawki, arbuz). Myślę jednak, że każdy powinien sam sprawdzić swoje ciało.
Minął tydzień, a mi się ani myśli porzucać warzywka :) Dopiero zaczyna się cała zabawa :)
Wstaje rano w pełni wyspana (organizm nie musi trawić ciężkiej kolacji), cały dzień mam dużo energii, mój umysł nagle stał się czysty i kreatywny, W OGÓLE NIE MYŚLĘ O JEDZENIU. To nie jest tak, że się męczę i tęsknie za wszystkimi przetworzonymi produktami. Chyba to jest tak, że organizm dostaje wszystko co potrzebuje i nie wysyła żadnych sygnałów do umysłu. Nie wiem.
Oczywiście schudłam już chyba z 2,5 kilo, co też jest bardzo miłe. Ostatnie trzy dni w ogóle nie chciało mi się jeść:)
To chyba tyle. Raczej nie zamierzam zostać na tej diecie do końca swych dni, przynajmniej dopóki mieszkam w tej strefie klimatycznej. Raz na jakiś czas mam zamiar ugotować sobie kaszę- jak tylko przyjdzie mi na nią ochota:)
Póki co z entuzjazmem polecam tą dietę każdemu kto tylko mnie słucha :)
Co zabawne, powoli przekonuje do niej mojego kolegę mięsożercę i coca-cola pijcę:) I chrupiemy sobie razem w pracy pyszne sałatki :)
p.s. Przepraszam wszystkich PRAWDZIWYCH witarian, że śmiem tak nazywać swoją dietę. Nazwijmy to jakkolwiek, to tylko etykietki pozwalające nam poruszać się po świecie:)
Ula! totalna zajawa, mam nadzieje ze sie dzis zobaczymy i mi wszystko opowiesz, tez totalnie mam ochote poczuc energie plynaca z dobrego, nieprzetworzonego, warzywnego menu. Ale, o ironio, wlasnie energii i checi brak, zeby sie zabrac za to, zmobilizowac. Potrzebna mi taka Pani Inspiracja jak Ty;]!
OdpowiedzUsuń