środa, 28 kwietnia 2010

WEGANIZM

Mhm...pomyślałam sobie dzisiaj, że może warto wrzucić tutaj link do artykułu, który kiedyś pomógł mi się rozeznać w tym JAK GŁĘBOKO powinnam zaczytywać się w skład produktów, czy odrzucać produkty, które jedynie "być może" zawierają "złe" składniki, i czy lepiej kupić tańsze buty z klejem niewiadomego pochodzenia, czy 100% vegan, sprowadzane z Ameryki za konkretną cenę :) Dzięki temu artykułowi zrozumiałam, że dużo ważniejszy jest aktywizm, pokazywanie znajomym, że weganizm jest prostszy niż myślą. Wiadomo, nie każdy pod moim wpływem zostanie weganinem, ale znajomi po rozmowach ze mną wybierają jajka ekologiczne, albo np. robią sobie jeden dzień w tygodniu bez mięsa, i to jest już sukces. I dużo więcej znaczy to dla mnie niż pochodzenie kleju w butach. Tak mi się przynajmniej teraz zdaje.

3 komentarze:

  1. Hej.
    Prowadzisz bardzo ciekawego, inspirującego bloga. Trudno mi coś więcej konkretnie napisać, dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :) Moim zdaniem artykuł (i Ty :)) ma 100% racji. Z weganizmem jest trochę jak z religią - jeśli zgubimy z oczu słuszne założenia i będziemy chodzić po sklepie z encyklopedią, odmawiając zakupu czegokolwiek, bo emulgator może zawierać śladowe ilości mleka, wyjdziemy na fanatyków i "zboczeńców". Jak ktoś ma chociaż rozważyć przejście na weganizm, widząc weganina, który nic nie może, zanim cokolwiek zje czy kupi, przeprowadza szczegółwe badania... Kto by chciał tak żyć? Natomiast weganin z pachnącym lunchboxem, w ładnych nie-skórzanych butach, nie węszący prześladowania zwierząt w filmach fotograficznych (?) to co innego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. anio-dziękuje
    mlodaweganko-no właśnie :) Cały czas staram się walczyć ze stereotypem weganina jako chudej, anemicznej osoby, w nieumytych włosach, czytającego listę składników każdego produktu i ostatecznie i tak jedzącego sałatę polaną oliwą bo nic innego na mieście nie jest bezpieczne. Przyznam szczerze, że sama taki obraz weganizmu miałam. Zmienił to dopiero znajomy fotograf, z brzuszkiem :) fajnie ubrany i bez problemu poruszający się po warszawskich knajpkach z żarciem. Na dodatek okazuje się, że po pewnym czasie nie musisz już czytać etykiet bo wiesz dokładnie "co jest co" więc i mniej czasu spędzasz w sklepach :) I wtedy poczułam, że weganizm może być rzeczywiście prosty. I trzeba to ludziom pokazać :)
    A co do błon fotograficznych....to akurat trudny temat.Postanowiłam napisać o tym osobnego posta :)

    OdpowiedzUsuń