sobota, 17 kwietnia 2010

Naprawde Wolny Rynek

Od jakiegoś czasu staram się nie wydawać pieniędzy na rzeczy, które mogę dostać/wymienić. W moim mieszkaniu znalazły się ostatnio takie "dobra" jak lampa, lokówka, noże, garnki, wyciskarka do owoców, książki czy plecak.Wszystko to dostałam lub co lepsze wymieniłam na zalegające w szafach przedmioty. I marzy mi się takie miejsce w Warszawie, gdzie można będzie przynosić te wszystkie niepotrzebne rzeczy i brać sobie to co RZECZYWIŚCIE przyda nam się w codziennym życiu. Oczywiście nie jest to nowatorski pomysł. W wielu miasta od lat już organizowane są tego typu targi. Oto fragment artykułu, który znalazłam w Organ:

"Raz w miesiącu w centrum naszego miasta zbiera się ponad dwieście osób. Pochodzą z różnych grup i środowisk, z tak zwanych nizin społecznych jak i klasy średniej, przynoszą ze sobą przeróżne rzeczy - od biżuterii po drewno na opał, wszytko po to, aby rozdać to według zasady: daję co mam, biorę co potrzebuję. (...)

ZORGANIZUJ SWÓJ WŁASNY "WOLNY RYNEK"

Kiedy już uda Ci się zorganizować pierwsze "Wolne Rynki", zobaczysz, że następne będą "robić" się same - ludzie przyzwyczają się do miejsca i do cyklicznego terminu, będą więc przychodzić sami. Podstawowym elementem jest więc miejsce - musi być neutralne, gdzie wszyscy czują się równi. Najlepiej oczywiście przestrzeń publiczna - park czy skwer.(...)
Kolejną sprawą jest reklama - oprócz ulotek, plakatowania czy darmowej reklamy w lokalnym radiu i internecie, warto zaprosić na "Wolny Rynek" zaufane organizacje pomocy społecznej działające w Twoim rejonie, zawsze są w potrzebie, mogą też dużo pomóc przy organizacji imprezy.
Uważaj by akcja nie zamieniła się charytatywne dawanie biednym przez bogatych, spróbuj zaprosić na nią ulicznych artystów, lokalnych usługodawców i rzemieślników, zorganizować grupę, która zajmie się dziećmi podczas imprezy. Ma to być ciekawe, lokalne wydarzenie, prezentowanie innego podejścia do życia, a nie tylko wymiana starych ciuchów. Pamiętaj też, że należy mieć plan co zrobić z rzeczami, które zostaną po "Wolnym Rynku"(...)

Ponieważ jest wystarczająco dużo zasobów dla każdego!
Ponieważ dzielenie się daje więcej spełnienia niż posiadanie!
Ponieważ korporacje raczej zaleją wysypiska śmieci, niż pozwolą komuś na wzięcie czegoś za darmo!
Ponieważ niedobór jest mitem, który utrzymuje nas na łasce ekonomii!
Ponieważ słoneczny dzień na zewnątrz jest lepszy niż cokolwiek co można kupić za pieniądze!
Ponieważ "wolny handel" jest słowną sprzecznością!
Ponieważ nikt nie powinien pozostawać bez jedzenia, schronienia, rozrywki i społeczności!
Ponieważ życie powinno stać się piknikiem i będzie nim jeśli sami o to zadbamy!"





Problem z tego typu akcjami polega na tym, że często dzieją się one w kręgu określonej grupy osób czy subkultury, i wszyscy z "zewnątrz" biorąc udział w takich akcjach czują się nieswojo. Mnie na przykład męczy, że weganizm, freganizm, antykonsumpcjonizm często automatycznie łączone są z określonym typem muzyki, sposobem ubierania się. Ten temat również jest poruszany w przytaczanym artykule:


"PUŁAPKI

Jak każda taktyka, "Wolne Rynki" mogą zawieść jeśli będą organizowane w nieodpowiedni sposób. Najczęstszym błędem jest organizowanie ich w sposób podobny do demonstracji: nie można przesadzać z ideologiczną indoktrynacją, zbyt dużo ulotek z A w kółeczku, zbyt dużo słów o "sprawiedliwości społecznej", wiązanie wydarzenia tylko z koalicją lokalnych grup lewicowych prowadzi do bezsensownego zawężenia akcji. Model "Wolnego Rynku" działa ponieważ jest naturalnie radykalny - przerost formy nad treścią może doprowadzić tylko do odwrócenia się ludzi i wyalienowania pomysłu z lokalnej tkanki społecznej. Oczywiście nie trzeba ukrywać własnych przekonań i zaangażowania, należy jednak upewnić się, że nie ono nadaje ton akcji - najważniejsze tutaj jest to, że wszyscy są zaproszeni, by przyjść i dzielić się rzeczami, tak po prostu.
Innym powodem dla którego "Wolne Rynki" często się nie udają jest to, że odbywają się na terytorium jednej określonej grupy czy subkultury. Jeśli prawie wszyscy uczestniczący pochodzą z tego samego środowiska, ci którzy są spoza będą czuć się obco. Organizując tę akcję w swym mieście po raz pierwszy trzeba więc zwrócić uwagę, by dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców.
Jeśli organizujecie "Wolny Rynek" tylko od czasu do czasu - raz na kwartał, lub rzadziej, nie spodziewajcie się tłumów. Podobnie jak przy akcji Jedzenie Zamiast Bomb, konsekwencja jest tu najważniejszym elementem. Regularne organizowanie "Wolnych Rynków" sprawi, że będzie uczestniczyć w nich coraz więcej ludzi - przekaz ustny sąsiadów zdziała stokroć więcej niż tysiąc Waszych ulotek. "



Całość do przeczytania tutaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz