czwartek, 4 marca 2010

z pracy...

Od 3 tygodni nie miałam chyba wolnego, spokojnego dnia...zalało mnie troszkę pracą, a na deser szkoła. Przyznaje, że trudno mi w takim stanie zachować dietę wegańską, a co gorsza wiarę, że ideały którymi żyje mają sens. Akceptuje jednak pokornie ten stan rzeczy. Na wszystko jest w życiu czas. Poza tym-trzeba przyznać, uwielbiam swoją pracę i ludzi z którymi pracuję.
Dzisiaj o dziwo trafił mi się spokojniejszy dyżur. Więc buszuje po necie i nadrabiam zaległości. Na stronach weganie ratują świat znalazłam link do fantastycznego bloga Daryl Hannah. Szczególnie polecam fantastyczne, pozytywne filmiki o weganiźmie i ochronie naszej planety. Tak bardzo naładowały mnie pozytywną energią, że na nowo uwierzyłam w sens tego wszystkiego !!!
I tyle na dziś
Pozdrowienia z montażowni nr 10:)

3 komentarze:

  1. Trzymaj się! :)


    Jak zobaczyłam godzinę wpisu to zbladłam - ja spałam dłuuugo ;) To jedyny plus pracy w instytucie naukowym ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe...uświadomiłaś mi, że mój blogowy zegar jest ustawiony na złą strefę czasową :) już poprawiłam :) Po nocach już nie pracuje. O nie!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. ja myślałam że to praca od świtu ;)
    moja mama kiedys pracowałą od 6.30 i jak sama twierdziła była to dla niej najlepsza godzina na początek pracy, co jest o tyle dziwne że jest księgową i w końcu msui się komunikować z innymi ludźmi w pracy a ci przychodzą na 9ta - dziwaczne ;)

    OdpowiedzUsuń