poniedziałek, 31 maja 2010

NIERAFINOWANE MASŁO SHEA (KARITE)


Od jakiegoś czasu zamiast 10 kremów i mazideł na każdą część ciała, używam jedynie masła shea. Jest to produkt w 100 % naturalny, pozyskiwany z owoców drzewa shea, rosnącego na terenie Zachodniej Afryki, na otwartych przestrzeniach sawanny( swoją drogą ciekawę czy można je dostać w wersji fair trade). Ostatnio zaopatrując się w ten produkt postanowiłam pójść krok dalej i zakupić jego nierafinowaną wersję (ok. 4 zł za 50 gram na allegro). Kupiłam aż 250 gram więc byłam wielce zrozpaczona, bo nierafinowane masło karite okazało się mieć specyficzny, niezbyt przyjemny zapach. Jednak nie wszystko stracone. Masło to rozpuszcza się przy wyższej temperaturze, wiec je troszkę rozpuściłam, dodałam olejki eteryczne i trochę olejku jojoba, żeby nie robiło się zbyt twarde i utrzymało kremową konsystencje. Miałam jednak wrażenie, że olejki zapachowe w ogóle nie doszły do głosu przy intensywnym smrodku nierafinowanego masła. Jednak po kilku dniach, albo substancje te się “przegryzły” albo mój węch poszerzył swoją tolerancje, niemniej zapach ten przestał mi przeszkadzać. Trzeba również nadmienić, że mój “krem” wąchała trójka moich znajomych i żadne z nich nie wyczuwało w tym zapachu nic rażącego.

Przejdźmy jednak do najważniejszego. Skóra posmarowana masłem shea robi się bosko gładka, miękka, nawilżona….nie mogłam uwierzyć, że mogę mieć tak cudowną skórę!!!! Masło shea jest naturalnie bogate w witaminy A i E oraz witaminę F, która pozwala rozluźnić mięśnie.
Substancje zawarte w maśle chronią i wzmacniają cement komórkowy warstwy rogowej skóry, co poprawia jej elastyczność.
Jest naturalnym filtrem słonecznym i podobno nadaje się również do opalania.
Nie ma działania alergizującego, może być aplikowane na wszystkie obszary ciała. Ja stosuje masło shea również jako balsam do ust. Po dwóch dniach przestałam mieć suchę usta, a z problemem tym walczyłam już wieloma pomadkami.

Nie widzę więc żadnego powodu, żeby używać jakichkolwiek kremów. Do twarzy jak już kiedyś wspomniałam używam mieszankę olejków na bazie jojoba albo oleju z awokado,lub nagietka, który właśnie testuje. Do stóp olej rycynowy, a do rąk również masło shea. Bardzo dobrze mi nawilżyło suche skórki przy paznokciach. Wszystko to w połączeniu z "magicznym" mydełkiem o którym niedługo napiszę daje cudowny, naturalny i całkiem tani zestaw kosmetyków, a co ważniejsze ładne i gładkie ciałko :)

wtorek, 25 maja 2010

̉̉Żelazowa wola

Doigrałam się. Za mało żelaza. Za mało energii. W dodatku w pracy za dużo pracy, a egzaminy końcowe w szkole tuż tuż. A ja śpię. Kiedy tylko dorwę coś miękkiego. I nie mam na nic siły.
Zwalam to wszystko na żelazo, bo ostatnio chciałam honorowo oddać krew i się okazało, że już nie jestem dobrym dawcą.
Jakby ktoś miał pomysły jak się z tym fantem uporać to dajcie znać.
S.O.S.

czwartek, 20 maja 2010

WYJAZDY ZAGRANICZNE


Wybieracie się na wakacje poza granice Polski i martwicie się, że nie znajdziecie tam wegańskich miejsc? Skorzystajcie z przewodnika dla wegan, w którym znajdziecie listę wegańskich restauracji, kawiarni i sklepów w wielu krajach na całym świecie z ich dokładną lokalizacją na mapie.

PERFUMERIA


Przy okazji tworzenia swojej własnej kompozycji zapachowej do perfumowania ciała trafiłam na ciekawe informacje. Otóż w bardzo wielu perfumach znanych marek używane są takie produkty jak piżmo czy ambra. Oba pochodzenia zwierzęcego....
AMBRA- woskowata substancja, lżejsza od wody, pozyskiwana z wnętrzności wielorybów, przede wszystkim kaszalota. Szarobrunatna, dość twarda substancja, niegdyś bardzo cenna, znajdowana w ich jelitach służyła i czasami nadal służy jako emulgator i wzmacniacz zapachu do produkcji perfum.
PIŻMO-wydzielina gruczołów okołoodbytniczych niektórych ssaków. Stosowane jest w przemyśle perfumeryjnym – ma silny zapach amoniaku, jednak po rozpuszczeniu w roztworze alkoholowym nabiera zmysłowego zwierzęcego aromatu. Utrwala kompozycje zapachowe. Piżmo jest zastępowane syntetykami ze względu na ochronę gatunków (więc w perfumach mamy albo syntetyk albo wydzielinę z gruczołów-żadna z opcji mnie nie zadowala)

Jeszcze więcej informacji na ten temat tutaj, a sprawdzić które znane perfumy zawierają takie składniki można tutaj.

W tych pięknych okolicznościach przyrody jeszcze bardziej się cieszę, że zdecydowałam się na domową produkcję swoich perfum. Cały proces jest bardzo prosty. Wystarczy alkohol, woda destylowana(lub olej jojoba zamiast powyższych) i ulubione olejki eteryczne. Oczywiście przyda się rónież jakaś buteleczka ze spryskiwaczem. Z olejków polecam szczególnie paczuli i sadałowy- dla wielbicieli orientalnych zapachów. Oczywiście nie ma się też co oszukiwać. Nigdy nie stworzę kompozycji równie pięknej co chociażby mój ulubiony Hugo Boss Energise...ale czy perfumy za kilkaset złotych NAPRAWDĘ są mi potrzebne do szczęścia? No właśnie. Nie za bardzo:)
Więcej o takich naturalnych perfumach tutaj, a dla poszukiwaczy niedostępnych w polsce olejków polecam stronę.


poniedziałek, 17 maja 2010

NATURALNE KOSMETYKI CZ.3



Z radością zauważam, że w moim koszyczku z kosmetykami z miesiąca na miesiąc coraz mniej rzeczy(a na pewno już żadnych z logiem wielkiej korporacji).
Ciągle szukam i testuje nowych, tanich i jak najbardziej naturalnych rozwiązań. Jedne są bardziej, inne mniej udane. Tak też było z tonikiem do twarzy. Ponieważ skończył mi się tonik firmy HIMALAYA HERBALS postanowiłam już więcej nie zaopatrywać się w kosmetyki do twarzy jakiejkolwiek firmy. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że do demakijażu oczu zamiast mleczka za 14 zł wystarczy mi mieszkanka oleju ryżowego(taki akurat miałam, ale zapewne może być jakikolwiek bazowy) z olejem rycynowym. Koszt takiego preparatu to ok...2 zł :)
Z tonikiem było trochę trudniej. Próbowałam mieszanek z cytryną w tle jestem jednak na nią zdecydowanie uczulona i miałam podrażnioną cerę. Dużo lepszy rezultat osiągnęłam dzięki naparom z nagietka. Niestety taki kosmetyk ma bardzo krótki okres ważności. Obenie używam toniku z nagietka i kwiatów czarnego bzu na bazie alkoholu. Póki co jestem z niego bardzo zadowolona. Nie podrażnia mojej skóry za to cudownie odświeża i zmywa resztki makijażu.
oto przepis:

Tonik z nagietka (ujędrnia i dezynfekuje skórę, chroni przed podrażnieniami):

2-3
łyżki płatków nagietka (suszonych), 1 łyżkę kwiatów bzu czarnego
(suszonych) zala
ć 1 szklanką czystej wódki. Szczelnie zamknąć. Odstawić na 2 tygodnie często potrząsając. Tonik odcedzić. Przemywać twarz rano. Jeśli jest zbyt mocny, rozcieńczyćł na pół przegotowaną wodą lub wodą mineralną. Można stosować po goleniu. Przydaje się także, gdy pękają naczynia krwionośne.

Oczywiście nie twierdzę, że każdy takiego toniku powinien używać. Trzeba szukać rozwiązan odpowiednich do swojego rodzaju cery. Więcej przepisów tutaj.



czwartek, 13 maja 2010

NAPISY DO FILMÓW

Udało się. Chciałam zmienić swój system robienia napisów do filmów, żeby było szybciej i ładniej, a jak wiadomo lepsze wrogiem dobrego (czy jakoś tak to szło) i zamiast kilku godzin użerałam się z napisami do filmów dla Greenpeace kilka dni :( ale wszystko już opanowane i pod kontrolą. I w rzeczy samej teraz będzie szybciej i ładniej. Więc jak ktoś ma ochotę przetłumaczyć jakiś film o tematyce, która może i mnie zainteresować, to służę swoimi nowo nabytymi umiejętnościami i wolnym czasem :)

niedziela, 9 maja 2010

małe zmiany

Staram się żyć coraz bardziej minimalistycznie, więc i wygląd bloga powinien temu odpowiadać. Mam nadzieję, że szybko odnajdziecie się w tym nowym ubranku. Gdyby jednak coś was bardzo raziło i doskwierało, dajcie znać :)
A na deser zdjęcie ;)

SODA OCZYSZCZONA

Cały dom wysprzątany. Wszystko lśni. Doszorowałam przypalony garnek, a w pod prysznicem pozbyłam się wszystkich nacieków które były tu odkąd się wprowadziłam. A wszystko to przy pomocy SODY OCZYSZCZONEJ zmieszanej z sokiem z cytryny. Nomen omen można to nawet zjeść ( no, może nie całą paczkę :) więc jest to bez wątpienia jeden z najbezpieczniejszych środków czyszczących(gdybym miała dzieci byłoby to dla mnie ultraważne). Od wielu miesięcy używam już tylko sody, ale po raz pierwszy dodałam do niej cytryny i myślę, że efekt jest jeszcze lepszy. Brud znika dosłownie jak w reklamie Cif....przecierasz gąbeczką (no, może dwa razy) i nie ma brudu. Aż trudno mi uwierzyć, że przez tyle lat wydawało mi się(niech żyje reklama!!!!) że muszę kupować te wszystkie drogie proszki, płyny i żele, i w dodatku każdy do czego innego, żeby utrzymać w domu czystość. Proponuje od razu zaopatrzyć się na allegro w większe ilości sody, bo wtedy sprzątanie wychodzi jeszcze taniej.
Dużo przepisów na naturalne środki czystości znaleźć można w broszurce "EKO SZTUCZKI" do ściągnięcia w PDFie TUTAJ.
Ja właśnie dzięki niej odkryłam moc cytryny, której wcześniej nie doceniałam, i octu(do mycia podłóg na przykład).
Jakby ktoś chciał spróbować Boraksu to jest do dostania w aptece. Niestety 100g kosztuje 21 zł, więc słaba jak dla mnie to oszczędność. Na szczęście na allegro można znaleźć go w dużo niższej cenie. Ja póki co jestem tak bardzo zadowolona z sody, że boraksu nie potrzebuje.



piątek, 7 maja 2010

SŁODKI KREM SEZAMOWY


Dokonałam wczoraj w osiedlowym sklepie nowego wegańskiego odkrycia. "Słodki krem sezamowy". W roli głównej:ziarno sezamu (45%), w pozostałych rolach: cukier, olej roślinny i lecytyna sojowa.
Jak sama nazwa wskazuje krem jest słodki. Bardzo słodki. Obrzydliwie słodki. Dla fanów chałwy jak znalazł, bo w smakuje bliźniaczo. Do smarowania chleba, do deserów. Ja od razu znalazłam dla niego doskonałe zastosowanie nieprzewidziane zapewne przez producentów. Pół łyżki zmieszane ze szklanką wody i oto mamy przepyszne "mleko" sezamowe. Doskonałe do płatków czy kawy zbożowej. I wychodzi dużo taniej niż kupne mleko sojowe, które jak wiadomo kosztuje ok 10 zł ( nie licząc tych chemicznych z biedronki za 3 zł). W tym przypadku za słoik zapłaciłam 15,80, ale przewiduje wyprodukować kilka ładnych litrów napoju mlekopodobnego. I nie psuje się tak szybko jak napój sojowy. I nie produkuje zbędnych opakowań, bo słoik jeszcze się przyda. Lubię to.

czwartek, 6 maja 2010

CZAS NA RELAKS



Kawiarnia Relaks, nowe, cudowne miejsce w Warszawie! Serwują tam najpyszniejszą pod słońcem kawę na mleku sojowym i wegańskie ciacha. Mnie jednak najbardziej urzekł berliński charakter tego lokalu połączonego z warsztatem rowerowym. Jeżeli mnie rozum nie myli to podłoga i bar w pełni pochodzą z recyklingu, i powstały ze zdemontowanych starych szaf i komód.
Ale najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że od Relaksu dzieli mnie tylko 10 minut spacerkiem mokotowskimi uliczkami...ech :)

Kawiarnia Relaks, ul. Puławska 48 róg Dąbrowskiego, pon.-czw. 8-21, pt.-sob. 10-21., niedz. 10-18.

VITALMANIA


Zdaje się, że to dopiero co powstały kolejny portal społecznościowy...ale tak sobie myśle, że może będzie ciekawszy niż inne.
Zobaczymy w którą stronę to się rozwinie. Trzymam kciuki :)
VITALMANIA.PL

poniedziałek, 3 maja 2010

TAŚMA FILMOWA

Czy wiecie, że...
przy wywoływaniu taśmy filmowej używa się żelatyny? Tego nauczyli mnie w szkole filmowej :) I podobno do dzisiaj nie do końca wiadomo dlaczego dzięki niej taśma nabiera zupełnie niepowtarzalnego nasycenia. I do dzisiaj jest to produkt niezastąpiony. Kodak i inni więksi producenci mają ponoć swoje specjalne farmy krów (chociaż inny profesor uważał, że do taśmy filmowej używa się owiec), i np. wywołując wszystkie szpule taśmy trzeba uważać, żeby użyć tej samej "partii" żelatyny bo w przeciwnym razie wychodzą inne poziomy odcieni i nasycenia barw. Na szczęście nowa technologia przychodzi z ratunkiem. Wiele hollywodzkich superprodukcji kręci się już za pomocą kamer cyfrowych, które moim zdaniem dotrzymują kroku taśmie(niestety to tylko moje zdanie), a jakiś czas temu na rynek wypuszczono aparat (!) CANON 5D który kosztuje jedyne 10 tyś. ( dobra kamera kosztuje kilkadziesiąt czy nawet kilkaset tysięcy) i daje obraz naprawde baaaardzo zbliżony do taśmy. Więc po co bawić się w taśmę która nie dość, że droga to jeszcze jej produkcja jest okupiona cierpieniem zwierząt?
Dla przykładu wrzucam próbkę możliwości canona

sobota, 1 maja 2010

KOCI MASAŻ SERCA...

Nie powinnam wam tego robić...sama spłakałam się przy tym filmiku obficie. Jest w nim jednak coś tak pięknego, w tej kociej miłości, że nagle wszystkie sprawy które miałam na głowie wydały mi się mało ważne. Dlatego chyba warto na to spojrzeć.