Depilujcie się dziewczyny, nie znacie dnia ani godziny!!
I tak parafrazując fraszkę Jana Sztaudyngera chciałam wkroczyć w kłopotliwy temat depilacji. Od jakiegoś czasu staram się minimalizować swoje wydatki (z czysto antykonsumpcyjno-ekologicznej postawy) więc tym razem "pod nóż" poszła depilacja. Z usług swojej kosmetyczki zrezygnowałam zresztą już wcześniej po tym, jak nie potrafiła mi podać składu wosku którego używa. Zresztą moja wrażliwa skóra i tak ciężko znosiła stan podepilacyjny. Maszynki do golenia- owszem, radośnie używałam gilllette, dopóki nie dowiedziałam się, że należy do Procter & Gamble. Są oczywiście jeszcze inne firmy do wyboru, ale jest też....cukier. Oniemiałam jak dowiedziałam się, że ta od wieków używana przez mieszkanki Bliskiego Wschodu metoda jest tak prosta w przygotowaniu. Wystarczy cukier, cytryna, woda, garnek i gaz:) Wprawdzie nie byłam pewna, czy uda się za pierwszym razem( i słusznie, bo nie do końca wyszła taka jak powinna), ale postanowiłam spróbować.Dokładny przepis na filmiku poniżej, ale znalazlam w sieci różne proporcje więc można eksperymentować. Dla tych jednak co na eksperymenty nie mają czasu, na allegro dostępne są gotowe pasty cukrowe za całkiem przystępną cenę. W każdym bądź razie efektem jestem zachwycona. Przede wszystkim nie bolało aż tak bardzo jak przy zwykłej depilacji, włosy pięknie wychodziły z cebulkami, a skóra była dużo mniej podrażniona. Dodatkowo dużo łatwiej zmyć tą pastę z wszelkich powierzchni które znajdą się w jej zasięgu. No i przede wszystkim to CZYSTA NATURA, a z reszty niezużytej pasty można zrobić pyszne cytrynowe karmelki :)
Oto filmik na którym wszystko jest pokazane krok po kroku:
Dodam, że koleżanka podarowała mi pastę cukrową z BODY SHOPU. Cholerstwo okrutne. Działa jak wosk(na szmatki) i wyrywa tylko kilka włosków za jednym machnięciem i w dodatku większość urywa a nie wyrywa, więc przedsięwzięcie z taką pastą bezsensowne. Jednym słowem- ODRADZAM:)
Czytałam różne opinie na temat woskowania dlatego bardzo sceptycznie podchodziłam do całego pomysłu.Tymbardziej byłam zaskoczona efektem :) Może przegrzałaś wosk, albo co? Ja po dziś dzień cieszę się gładką skórą :) A może różne włosy różnie reagują?Ja mam raczej słabe(niestety te na głowie też)
może faktycznie wosk był za ciepły. do tego nie mam wprawy w woskowaniu i dość kruche naczynka. na razie na nogach masakra i póki co, jestem bardziej skłonna chodzić w spódnicach z nogami jak niedźwiedź, niż znów rwać włosy cukrem ;)
Dodam, że koleżanka podarowała mi pastę cukrową z BODY SHOPU. Cholerstwo okrutne. Działa jak wosk(na szmatki) i wyrywa tylko kilka włosków za jednym machnięciem i w dodatku większość urywa a nie wyrywa, więc przedsięwzięcie z taką pastą bezsensowne. Jednym słowem- ODRADZAM:)
OdpowiedzUsuńzabrałam się do cukrowania ochoczo, ale efekt jest niestety taki, że na nogach mam mnóstwo krwiaków, krostek oraz wciąż -włosów :(
OdpowiedzUsuńCzytałam różne opinie na temat woskowania dlatego bardzo sceptycznie podchodziłam do całego pomysłu.Tymbardziej byłam zaskoczona efektem :) Może przegrzałaś wosk, albo co?
OdpowiedzUsuńJa po dziś dzień cieszę się gładką skórą :) A może różne włosy różnie reagują?Ja mam raczej słabe(niestety te na głowie też)
może faktycznie wosk był za ciepły. do tego nie mam wprawy w woskowaniu i dość kruche naczynka. na razie na nogach masakra i póki co, jestem bardziej skłonna chodzić w spódnicach z nogami jak niedźwiedź, niż znów rwać włosy cukrem ;)
OdpowiedzUsuń